To było wesele, które bardziej przypominało muzyczny jam session niż klasyczne przyjęcie weselne. Hugh pochodzi z Anglii i jest muzykiem. Na swój ślub w Polsce, w Czereśniowym Sadzie, przyjechał w towarzystwie grupy bliskich przyjaciół, z którymi od lat dzieli pasję do grania. Od samego początku było jasne, że muzyka będzie odgrywać podczas tego dnia wyjątkową rolę. Myślę, że około połowa gości to byli muzycy. Właściwie każdy z nich potrafił grać: na gitarze, trąbce, perkusji, klawiszach. Sam pan młody co chwilę brał do rąk inny instrument. Raz pojawiał się z gitarą, później siadał przy klawiszach, by za chwilę złapać za trąbkę czy zagrać coś na perkusji. Na weselu nie było klasycznego zespołu ani DJ-a. Zamiast tego pojawiła się scena otwarta dla każdego, kto chciał wziąć udział w tym spontanicznym, muzycznym świętowaniu. Miałem wrażenie, że w pewnym momencie chętnych do grania było więcej niż tych do tańca. Coś pięknego.
Slow Wedding, czyli ślub bez pośpiechu
Całe przyjęcie odbywało się właściwie na świeżym powietrzu. To był ślub w stylu slow wedding, bez napiętego harmonogramu, bez pośpiechu. Wszystko działo się spokojnie, naturalnie, w swoim rytmie. Miałem wrażenie, że w Czereśniowym Sadzie czas zwolnił, a wszyscy goście, niezależnie czy z Polski, czy z Anglii, dobrze się tu czuli. Byli uśmiechnięci, wyluzowani, radośni już od samego przekroczenia progu Czereśniowego Sadu. I w tym wszystkim Maria – Panna Młoda, o której dotąd nie wspomniałem, a która była absolutnie wyjątkowa: roześmiana, bardzo żywa i spontaniczna. Jej reakcje były pełne emocji. Kiedy się śmiała, to całą sobą. To było widać zwłaszcza podczas ceremonii, kiedy radość, wzruszenie i miłość dosłownie malowały się na jej twarzy.
Wesele w Czereśniowym Sadzie – rustykalnie, naturalnie, z klimatem
Jeszcze kilka słów o miejscu uroczystości. Po raz pierwszy byłem w Czereśniowym Sadzie i to miejsce mnie zauroczyło. Szturmem wtargnęło na sam szczyt mojej listy ulubionych lokalizacji na ślub i wesele. Czereśniowy Sad w Grażynie to miejsce stworzone z myślą o ślubach i weselach w stylu rustykalnym, boho i slow wedding. Znajduje się zaledwie 50 kilometrów na południe od Warszawy, co oznacza mniej więcej godzinę drogi samochodem z centrum stolicy.
Głównym obiektem jest drewniana stodoła, która pełni funkcję sali weselnej. Wnętrze stodoły to czysta esencja stylu rustykalnego: surowe drewno, naturalne światło, proste formy i przestrzeń, która nie potrzebuje dekoracyjnych fajerwerków, by robić wrażenie. Obok stodoły znajduje się zadaszony taras, idealny na tańce (jak u Marii i Hugh), strefę chilloutu czy bufet. Sad, który często wybierany jest jako lokalizacja ceremonii plenerowej, znajduje się bezpośrednio przy strefie wydarzeń, co pozwala płynnie przechodzić między poszczególnymi częściami ślubu i wesela. Podobnie jak stodoła, nie wymaga dekorowania na ceremonię. Wystarczy postawić krzesła i stół. Całą magię miejsca tworzą owocowe drzewa.