Japońskie kimona na polskim weselu? Taki ślub nie zdarza się często. Kacper i Reo zaprosili swoich bliskich z dwóch różnych końców świata: z Polski i z Japonii. Dzięki temu ich wesele w Dworze Afrodyta stało się czymś więcej niż tylko uroczystością. To było spotkanie dwóch odmiennych kultur, które przez cały dzień przeplatały się w naturalny sposób. To był jeden z tych ślubów, na których działo się tak dużo, że spokojnie wystarczyłoby na kilka innych uroczystości.

Deszczowa ceremonia ślubna w Pałacu Mała Wieś

Ceremonia ślubna odbyła się w ogrodzie Pałacu Mała Wieś, XVIII-wiecznego kompleksu położonego niedaleko Grójca, otoczonego zielenią, z zadbanym parkiem i elegancką zabudową. To miejsce daje świetne warunki do organizacji ślubu w plenerze. Uroczystość była przygotowana z ogromną dbałością o detale. Nigdy wcześniej nie widziałem tak obfitych kwiatowych dekoracji w miejscu ceremonii. Dominowały pastelowe odcienie różu, fioletu, błękitu i bieli – delikatne, ale wyraziste. Na kwadrans przed rozpoczęciem nic nie zapowiadało niespodzianek. Słońce świeciło, niebo było niemal bezchmurne. I nagle…

Tuż przed rozpoczęciem ceremonii nad ogrodem zaczęły zbierać się ciemne chmury. Grzmoty były naprawdę potężne i szybko stało się jasne, że zaraz lunie. Mimo to wszystko szło zgodnie z planem. Goście zajmowali miejsca, parasole jeszcze nie były potrzebne. Reo została odprowadzona przez tatę na miejsce ceremonii i dokładnie w tym momencie zaczęła się ulewa. Nie zwykły deszcz, tylko konkretna ściana wody. Na szczęście wszyscy, włącznie ze mną, byli przygotowani i wyciągnęli parasole. Sytuacja zrobiła się na tyle abstrakcyjna, że Reo po prostu nie mogła przestać się śmiać. Wszystko było pięknie zorganizowane, a nagle jedyne, co było słychać, to walenie deszczu o dziesiątki rozłożonych parasoli. Ta ulewa stała się czymś, co nadało całemu wydarzeniu jeszcze bardziej wyjątkowego charakteru. Co ciekawe, ceremonia trwała może 15 minut, a gdy tylko się skończyła deszcz ustał i wyszło słońce. Lało dokładnie wtedy, kiedy trwała uroczystość. Jakby specjalnie.

Po zakończeniu ceremonii ślubnej udaliśmy się z Reo i Kacprem na krótką sesję ślubną do Ogrodu Różanego – najpiękniejszego miejsca na zdjęcia na całym terenie Pałacu Mała Wieś. Na szczęście parasole nie były już potrzebne. Światło po burzy stworzyło idealne warunki do fotografowania. Reo była niezwykle wdzięczną osobą do fotografowania: roześmiana i z naturalną lekkością przed obiektywem. Z taką parą młodą zdjęcia tworzą się bez wysiłku.

Wesele w Dworze Afrodyta – kimona, sake i parkiet pełen życia

Po zakończeniu sesji przyszedł czas na zmianę lokalizacji i przeniesienie się do miejsca, gdzie miało odbyć się przyjęcie weselne, do Dworu Afrodyta w Radziejowicach. Dwór Afrodyta to elegancka sala weselna zlokalizowana w Radziejowicach, zaledwie 35 km od Warszawy. Obiekt, utrzymany w stylu glamour, oferuje przestronną salę bankietową o powierzchni 350 m², mogącą pomieścić do 250 gości. Wnętrza Dworu Afrodyta charakteryzują się eleganckim wystrojem, łączącym klasyczne elementy z nowoczesnymi akcentami.

Wesele we Dworze Afrodyta obfitowało w wiele atrakcji, łączących polskie i japońskie tradycje. Największe wrażenie zrobił moment, w którym para młoda i najbliższa rodzina pojawili się na sali w tradycyjnych japońskich kimonach. Panie miały na sobie bogato zdobione kimona z motywami kwiatów. Panna młoda wybrała kimono z charakterystycznymi białymi żurawiami, które w japońskiej kulturze symbolizują szczęście i długowieczność. Panowie mieli długie, całkowicie czarne kimona, również tradycyjne, ale bez ozdobników, nawet wachlarze trzymane w rękach były czarne. W całości wyglądało to bardzo spójnie, elegancko i zrobiło ogromne wrażenie na wszystkich obecnych.

Drugim mocnym japońskim akcentem była ceremonia otwarcia beczki sake, znana jako kagami biraki. Para młoda, używając drewnianych młotków, symbolicznie rozbiła wieko małej, drewnianej beczki z tradycyjnym japońskim trunkiem ryżowym. Gest ten w Japonii oznacza szczęśliwy początek i jest często wykorzystywany przy okazji ważnych wydarzeń. Goście zostali poczęstowani sake. Wielu z nich nie spodziewało się, że ten trunek będzie aż tak mocny. Jeden łyk wystarczył, żeby jeszcze bardziej rozgrzać atmosferę i rozluźnić nastroje przy stołach.

Dla japońskich gości polskie zwyczaje były równie interesujące: powitanie chlebem i solą, taniec poloneza czy oczepiny. Większość przyjaciółek Reo, które z początku wydawały się bardzo nieśmiałe, z czasem całkowicie przejęły parkiet. Tańczyły, śmiały się, szalały. Absolutnie zdominowały zabawę. Mimo że Japończycy stanowili mniejszość, to właśnie oni byli najbardziej widoczni na parkiecie. To tylko potwierdza, że dla gości z zagranicy polskie wesele to coś wyjątkowego. Często bawią się na nich lepiej niż my sami.