“Michale, mamy problem” – tymi słowami przywitała mnie Wiola, kiedy pojawiłem się u niej przed sesją ślubną. Niestety ślubna kreacja Krzyśka została u rodziców. Piękna pogoda, Wiola w pełni wyszykowana (zwróć uwagę na piękny wianek i suknię od Sylwii Kopczyńskiej) – szkoda odwoływać plener ślubny. Czas goni, do przejechania wiele kilometrów, a Warszawa stoi w korkach. Na szczęście Krzysiek postawił rodzinę na nogi i na około godzinę przed zachodem słońca zaczęliśmy zdjęcia. Pomimo niewielkiej ilości czasu, byłem spokojny o końcowy efekt. Wiola i Krzysiek mają w sobie mnóstwo luzu, pozytywnej energii i nie krępuje ich obecność aparatu. To urodzeni modele. Aura sprzyjała. Intensywne słońce, optymalna temperatura, lekki wiatr stworzyły znakomite warunki do wykonania sesji poślubnej. Energia u Młodych była tak wielka, że trudno było o fotografie pozbawione szerokiego uśmiechu. Mam nadzieję, że oglądając zdjęcia, i Tobie udzieli się ta radosna atmosfera.

To było nasze trzecie i niestety ostatnie spotkanie zdjęciowe z Wiolą i Krzyśkiem. Zapraszam do zapoznania się ze wszystkimi częściami trylogii o przesympatycznej parze. Nasza przygoda zaczęła się w malowniczych Domkach w Drzewach. Druga część jest najdłuższa i opowiada o losach bohaterów w dniu ślubu. Zapraszam: Ślub znakomitego rajdowca i dziewczyny o najszerszym uśmiechu