Rozpoczęcie zdjęć to 85% sukcesu, dalej jest z górki – często powtarzam te słowa parom przed sesją narzeczeńską. Wybór miejsca i terminu zdjęć potrafi pochłonąć sporo czasu. Zdarza się, że termin spotkania jest przesuwany z uwagi na niekorzystne prognozy pogody. Do sesji trzeba się przygotować: wybrać ciuchy, ułożyć włosy, pomalować i oczywiście naładować akumulatory pozytywną energią. Sama sesja jest już spijaniem śmietanki. To zdecydowanie najprzyjemniejszy element całego przedsięwzięcia. W końcu możemy spotkać się i nieco poszaleć.
Spacer po mieście, czyli sesja w Centrum Warszawy
Z Moniką i Marcinem mieliśmy kilka koncepcji sesji. Próbowaliśmy wynająć klimatyczny domek. Padły też pomysły zrobienia sesji w odległym Łańcucie, a także w Ogrodzie Saskim. Ostatecznie wybór padł na… Centrum Warszawy. Tak, tak, Warszawa da się lubić. Często najciekawiej jest tuż za rogiem w dobrze znanej okolicy. Spotkaliśmy się przy Metrze Centrum. Każdy doskonale zna okolice Ronda Dmowskiego, ale myślę, że mało kto zdaje sobie sprawę, jaka to jest fantastyczna miejscówka na sesję narzeczeńską. Można tu zrobić bardzo różnorodne zdjęcia w promieniu 50-100 m od stacji metra.
Wspomniałem coś o spijaniu śmietanki. Tak też było i tym razem. Monika i Marcin odrobili lekcje i pozytywnie nakręcili się na sesję. Zupełnie nie przejmowali się tłumem przechodniów a uśmiech nie schodził im z ust, co doskonale widać na zdjęciach. Miejska dżungla w promieniach słońca daje mnóstwo możliwości do zrobienia fajnych, żywych i różnorodnych fotografii. Od pierwszych minut działałem jak w transie. Zdjęcia robiliśmy w okolicy Metra Centrum, spacerowaliśmy wzdłuż Domów Centrum a ostatnie ujęcia wykonywaliśmy na Placu Grzybowskim. Było to nasze pierwsze z trzech owocnych spotkań.